Najpierw ciężka praca, potem pasja – budowa firmy

Najpierw ciężka praca, potem pasja – budowa firmy

Świat podaje nam dzisiaj proste recepty na sukces. Każdy może być kim chce i budować biznesy, o których maluczkim się nie śniło. Wystarczy uwierzyć w siebie, znaleźć pomysł na biznes i podążać za swoją pasją. Do tego szczypta przedsiębiorczej motywacji i przesuniesz każdą górę! Codzienna praca ma polegać na wypełnianiu każdej chwili tym czego pragnę. Oto gotowy przepis na udaną firmę. A może przepis na fikcję?

Kraina wiecznej przyjemności

W moim odczuciu kultura startupów próbuje budować w aspirujących przedsiębiorcach przeświadczenie, że przedsięwzięcie biznesowe to permanentna przygoda i zabawa w pomysły na firmę. Często bezrefleksyjnie zestawia „stary” rodzaj firm z nowoczesnymi organizacjami technologicznymi i wytyka tym pierwszym zardzewiałe podejście. Wskazuje na wagę elementu pasji, motywacji i zmieniania świata, jak to w startupach.

Zgoda. Warto aby główny cel przedsiębiorcy i jego pomysł na biznes miał jakiś głębszy sens dla niego samego. W końcu chcesz spędzić ileś lat budowania firmy na działaniu względnie zgodnym z Twoim stylem, charakterem i pragnieniami. Samo czekanie na sowitą emeryturę, na którą musimy zapracować sami, to chyba za mało, aby spędzać lata na codziennej biznesowej walce.

Każdy chce coś mieć z życia. Jako szef firmy chcesz tworzyć zespół, który stanowi zgraną ekipę, który pcha rzeczy do przodu i wspólnie celebruje sukcesy. Szukasz frajdy z budowania własnych rozwiązań i usług. Marzysz o tym aby mieć masę klientów i być na szczycie.

Wszystko ok. Problem w tym jeśli zaczynasz od myślenia czego Ty chcesz… i na tym poprzestajesz.

Ja bym chciał żeby…

Masz „super” pomysł (wart 1 zł + vat) i już zwizualizowałeś sobie jak odcinasz kupony. W końcu musisz mieć jakąś motywację, co nie? Sama czynność tego taplania się w tym „jak by mogło być” (a nie jest) sprawia dziką przyjemność.

Chłoniesz historie z Techcruncha gdzie przecież pisali, że nastolatek po 6 miesiącach ma już wycenę apki $100M (1 na 100 tys osób). Ja też tak chcę! No więc dostosowujesz swoją koncepcję pod koncept nastolatka i jesteś w domu. Cóż za piękny umysł!

W zasadzie to wygląda trochę tak jakbyś się zakochał. W czym/kim? W swoim pomyśle, wizji… po prostu zakochałeś się w sobie! Dlatego pierwsze oceny, które odsuwasz w czasie możliwie jak najdalej, będziesz odbierać personalnie. „Nie podoba ci się moja wizja? Spadaj!”. Wszystko się kręci wkoło Ciebie. Niedobrze.

Czas na zmiany w głowie

Nie jesteś samotną wyspą. Uruchamiając biznes wchodzisz do akwarium o nazwie rynek i następuje weryfikacja. To tzw. rzeczywistość. Jej emanacją są odbiorcy, którzy dają kciuk do góry lub do dołu, albo jesteś dla nich obojętnym planktonem.

Czytaj również:  Restrukturyzacja w firmie to dojrzewanie

W związku z powyższym warto abyś zaczął od konstatacji, że będziesz budować swoje usługi lub produkty… dla klientów. Oczywiste? Jeśli tak, to przestań mamrotać, że ktoś skrytykował (konstruktywnie) Twój pomysł. To będzie Twoja codzienność.

Walidacja pomysłu na biznes

Zaakceptuj, że od tej pory wpływ, na to co i jak budujesz, mają też inni. Nie ma chciejstwa i autoerotycznych wygibasów. Chcesz zdobyć miliony samodzielną drogą na skróty i z pasją na pierwszym miejscu? Rób przedsięwzięcia do szuflady.

Chcesz zbudować produkt, za który zapłacą? Słuchaj grupy docelowej i przygotuj się na trochę orki.

Zacznij działać, pasja przyjdzie potem

No dobra, uspokoiłeś trochę swoje samouwielbienie. Masz jakiś plan. Teraz trzeba codziennie robić ileś powtarzalnych działań.

Jednak zdarzają się dni kiedy musisz podjąć wiele wysiłku aby pójść do biura i robić to co zaplanowałeś. Zastanawiasz się jak się zmotywować i jak odnaleźć w tym pasję. Rozmyślasz jakby to było gdyby ci się chciało tak jak ci się nie chce. Zestawiasz za i przeciw aby ruszyć tyłek.

Każdy kolejny „pusty” dzień rodzi poczucie winy. Obietnice złożone innym – jaką to masz super koncepcję i za chwilę ją wdrożysz w życie – stają się czczym gadaniem.

Twoja rozprawka filozoficzna pęcznieje i stoisz w miejscu. Ziszcza się tzw. PROKASTYNACJA i zaczynają się ścierać dwa światy: myślenie vs. robienie. Próbujesz myśleniem jakoś wpłynąć na działanie, poprzez nieustanne poszukiwanie tzw. MOTYWACJI. Jednak łatwiej jest zmienić myślenie poprzez działanie niż odwrotnie. Jak można wdrożyć to w życie?

  • próbuj abstrahować od tego jak się czujesz lub zepchnij samopoczucie na drugi plan, bo to podlega mocnym fluktuacjom, inaczej będziesz produkować wymówki, Twoje wyzwanie to zrobienie pierwszego kroku każdego dnia
  • wyrób sobie nawyk planowania mniejszych celów, do których możesz szybciej dotrzeć – „think big, small steps”
  • zastosuj podejście action-first aby zmienić to jak się czujesz, a nie próbować oczekiwać na jakieś samopoczucie, które pomoże Ci coś zrobić
  • jeśli bardzo lubisz słowo motywacja, to może niech nią będzie wizualizacja przyszłej radości klientów z tego jakie korzyści odnieśli dzięki Twoim usługom? a więc zacznij tworzyć te usługi i sprawdzać czy ich chcą
  • wyrabiaj nawyki i rytuały, one wspierają systematyczność, czyli ciężką pracę, która jest kluczem do tworzenia wielkich przedsięwzięć
Czytaj również:  Praca w internecie. Błogosławieństwo czy przekleństwo?

Pomocnym może być także postawienie sobie celu abyś został mistrzem w swoim fachu, a nie to aby warunkować działanie pasją. Nie szukaj ekscytacji nowymi tematami, na których się nie znasz. Wykorzystaj doświadczenia z dotychczasowej ścieżki i daj odbiorcom owoce tego na czym się naprawdę znasz, a nie na tym na czym chciałbyś się znać, bo taką masz ochotę.

W takim pozytywnym scenariuszu, przyszła radość z dobrych opinii na temat tego co im dostarczyłeś, zrodzi motywację a może nawet pasję. Wtedy pasja nie będzie początkiem, ale wynikiem ciężkiem pracy, która komuś służy i za którą chcą płacić.

To jest ta nagroda dla Ciebie, a nie oczekiwanie na wenę jak na mannę z nieba. Zmień kolejność, najpierw praca, potem świetne samopoczucie jako jej efekt.

Jeśli potrzebujesz motywacji to tego nie rób

Znam trochę ludzi, którzy chcą założyć firmę. Sypią pomysłami z kapelusza jak czarodzieje. Sam kiedyś tak robiłem. Wizualizacje „jak to będzie jak już to zrobię” są niesamowite. Później się z tym nic nie dzieje i tylko zawracasz innym głowę.

Po miernej próbie rozpoczęcia działań zaczyna się poszukiwanie dróg na skróty, włącznie z grą w totolotka. Nie rozumiesz dlaczego sukcesy z nagłówków portali nie przydarzają się Tobie. O tych wszystkich, którzy położyli kilka firm i dopiera któraś z kolei wyszła, dzięki doświadczeniom i systematyczności, to słabo sprzedawalne newsy.

Kluczem do powodzenia jest WYTRWAŁOŚĆ w działaniu. Jeśli tego nie potrafisz to może własna firma to nie Twoja droga? Poważnie, szkoda czasu. Oczywiście zawsze warto próbować. Ale jeśli etap poszukiwania motywacji trwa za długo, to być może za szybko oczekujesz nagrody?

Budowanie firmy to maraton, nie sprint. Lata żmudnych działań to klucz do tego aby zobaczyć z czasem nagrodę w postaci pasji i nowych pokładów motywacji.

A jeśli jesteś tym szczęśliwcem, który od dawna realizuje swoją pasję poprzez ciężką pracę to pomóż innym zrozumieć jak do tego doszedłeś 🙂

Jeśli masz znajomego który chce rozpocząć własną działalność i buja w obłokach, albo menadżera który szuka cudownych trików na realizację projektu to udostępnij im ten artykuł. A jeżeli inaczej postrzegasz temat motywacji i pasji, chciałbyś coś dodać bądź zadać mi pytanie – napisz do mnie na maciek@hardthings.pl lub Linkedin lub skomentuj niżej ten artykuł.