Dzisiaj, jadąc do pracy, słuchałem w TOK FM audycji biznesowej Tadeusza Mosza (EKG). Panowie prezesi wychwalali USA, że tam fundusze potrafią ryzykować, a u nas boją się „testować innowacje”. Czy polscy aniołowie biznesu lubią inwestycje w innowacje poprzez e-startupy?
Kiedy masz startup, który wspaniale funkcjonuje w sieci (zarabia), znalezienie polskiego inwestora nie jest zadaniem niewykonalnym. Co jednak kiedy masz pomysł na innowacyjny startup, ale najpierw potrzebujesz finansowania na badania i pierwszy etap dostosowania produktu do wymagań rynkowych?
Samodzielne inwestycje w innowacje
Załóżmy, że „innowacyjny” (jest wiele definicji) oznacza projekt wysokiego ryzyka (np. kreuje nowe potrzeby), ale który ma potencjał stworzenia czegoś „wielkiego” (skalowalnego). Zawęźmy to do nowych serwisów społecznościowych lub narzędzi typu SaaS. Zanim wdrożysz pełne rozwiązanie, robisz ileś nisko-kosztowych badań na własną rękę (przykład), modelujesz np. w Lean Canvas i jak starczy Ci pieniędzy i czasu budujesz MVP.
Jednak podczas powyższych działań, puste konto może wstrzymać projekt lub tak go wydłużyć w czasie, że straci uzasadnienie biznesowe (time-to-market). Wtedy zaczynasz rozglądać się za majętniejszymi co-founderami, funduszami lub kasą z PARP.
Dochodząc do takich wniosków, zdajesz sobie sprawę, że sam tego nie pociągniesz. Szeroko rozumiane partnerstwo/wsparcie pozwala na akcelerację Twojego e-biznesu, jeśli jest potencjał.
Bardzo fajne, ale czy użytkownicy zapłacą?
Wyszukujesz polskie fundusze, które deklarują inwestycje w innowacje (o zagranicznych będzie w innym wpisie), ściągasz formularz, wypełniasz i wysyłka. Po 2 tygodniach dostajesz odpowiedź „NIE!”. I tak 20 kolejnych. 2-3 z tych funduszy pokwapiły się o jakieś uzasadnienie. Z grubsza chodzi o to, że np. Twoje wyliczenia ruchu i przychodów są z kosmosu.
No ale zaraz, przecież robisz innowacyjny projekt! Jeśli kreujesz nowe potrzeby to jak masz zapewnić inwestora, że ludzie będą tego używać, a potem płacić? Zgromadziłeś jakieś przesłanki, ale nie masz twardych dowodów. Tylko czy te twarde dowody nie są w opozycji do innowacji, która cechuje się tym, że jej adaptacja zawsze jest niepewna?
Czego więc potrzeba? RYZYKA. Ty już zaryzykowałeś swój czas i oszczędności. Tylko czy fundusze są w stanie ryzykować? Z rozmów z wieloma startującymi przedsiębiorcami stawiam tezę, że NIE. Jakie mogą być powody (hipotezy):
- inwestycje w innowacje software’owe dokonują prekursorzy (nowe fundusze), którzy mają świadomość jak ważną częścią gospodarki będzie kiedyś technologia, jednak większość funduszy nadal traktuje tę działkę jako światek dla pociesznych e-geeków,
- te odważne fundusze nie są na tyle bogate aby móc ponosić ryzyko tak dużej części strat i w portfelu projektów większość muszą stanowić „pewniaki”,
- jakość zgłaszanych projektów jest niska przez brak wiedzy potencjalnych beneficjentów o tym jak wstępnie testować pomysł i budować biznesplan (chwała dla ZapytajVC.pl za edukację).
Jednak dla mnie główną przyczyną jest niechęć to TESTOWANIA innowacji przez fundusze. Co najwyżej fundusz chce wejść w projekt na etapie, na którym autor wyeliminował dużą część ryzyk (większość). Tylko czy wtedy musi prosić się inwestora o cokolwiek? Wtedy my też możemy rozdawać karty 🙂
Ja dobry, oni źli… zaraz, zaraz
Czy można zatem wnioskować, że nie ma w Polsce miejsca na inwestycje w innowacje w soft internetowy? Jest, ale mało. Jasne jest też, że fundusz musi „przesiać” zgłoszone pomysły, bo ileś rzeczywiście jest do bani. Jeśli wszyscy odrzucają Twój projekt i wskazują te same błędy to coś w tym musi być.
Fundusz chce zarabiać i nie weźmie każdego badziewia, ani nie będzie tracił czasu na niekończącą się komunikację w celu wyjaśniania „dlaczego?”. Może dlatego, że nie potrafisz ich przekonać…
Co możesz zrobić? WIERZYĆ. Wierzyć w swój projekt, ciężko pracować i pokazywać, że Ci zależy. Chcesz pieniędzy? To oprócz innowacyjnego pomysłu, daj też cząstkę siebie. Jest masa pomysłodawców, którzy już w pierwszych etapach po zgłoszeniu pokazują jasno, że mają ważniejsze zajęcia.
Swego czasu (nie wiedzieć czemu) ludzie zgłaszali się też po finansowanie do mnie. Deklarowałem pomoc w znalezieniu funduszu. Zaczynaliśmy rozmowy, ale ~90% autorów szybko pokazywała, że np. kac z dnia poprzedniego był czymś nie do przejścia, aby zrobić poranną konferencję online. To tak w skrócie.
Ten kij ma 2 końce.
Co ja na to?
Sam starałem się o dofinansowanie w dwóch polskich funduszach, ponad 2 lata temu. Bez skutku. Dzisiaj widzę jak słabo byłem zaangażowany w ten proces. To był wg mnie główny powód. Do dzisiaj myślę, że pomysły miały potencjał, ale trzeba jeszcze chcieć.
Dzisiaj, z racji innych priorytetów, odchodzę od wielkich innowacji (zdobywania świata), na rzecz minimalizacji ryzyka. Wolę budować startupy, które spełniają istniejące potrzeby (moja prezentacja o tym). Bardziej skupiam się na prostym ułatwianiu ludziom życia i dochodach. Dzięki temu mogę częściej działać w podejściu bootstrap (własne finansowanie, niezależność) i szybciej szukać weryfikacji mojego pomysłu. Jeśli coś się udaje to poszukuję bardziej partnerów biznesowych niż funduszy.
Jeśli jednak inwestycje w innowacje to niezbędna część planu w Twoim startupie, bo planujesz małą rewolucję, to przygotuj się na ciężki bój. W Polsce testowanie innowacji jest dla wielu funduszy jeszcze zbyt ryzykowne. Może warto na razie robić bardziej „oczywiste” rozwiązania? 🙂
PS. Wpis powstał na podstawie przemyśleń autora z perspektywy zwykłego e-przedsiębiorcy. Nie prowadziłem nigdy żadnego VC 🙂