Każdy z nas dostaje masę zaproszeń na wszelakie imprezy e-biznesowe. Niektórzy dostają także mailem propozycje współpracy (B2B). Niestety okazuje się, że sieć jest pełna mitomanów. Dla mnie networking to najczęściej strata czasu, czyli pieniędzy.
Marek Janowski z Małej Wielkiej Firmy, w jednej ze swoich książek napisał, że na szeroko rozumiane spotkania, których głównym celem jest networking chodzą:
- Ludzie od MLM (Multilevel Marketing), czyli Amway, FM group itd.
- Gwiazdy lansujace swoją firmę/produkt.
- Przypadkowe osoby, które i tak rzadko się odzywają.
Prawie każdy chce coś sprzedać, ale nie ma komu kupować. Jaki w tym sens?
Coś taki ponury? Networking jest fajny!
Może i fajny. Można wspólnie napić się kawy, piwa i zjeść koreczki. Ja klepnę Ciebie w ramię, Ty mnie. Jednak w życiu pozazawodowym mam fajniejsze zajęcia. Poplotkować to ja lubię o polityce, religii, literaturze i Dodzie. Tracenie czasu na dywagacje o polskiej dolinie krzemowej nie są dla mnie sexy. One nie zwiększą moich przychodów, a taki jest mój cel.
Główną formą networkingu (skupiam się na e-biznesie) są spotkania, konferencje, zjazdy i wszystkie eventy, które wymagają wsiadania w pociąg lub samochód i tłuczenia się X kilometrów. Moim głównym zarzutem do tego typu imprez jest brak jasno zdefiniowanego celu spotkania. Powiem więcej – zdefiniowanych korzyści. A jeśli są to tak enigmatycznie przedstawione, że z odległości księżyca już wiem, że to ściema.
Dla mnie najistotniejsza jest wartość dodana z takiego wyjazdu. Oczywiście wartością może być też kolejna lista kontaktów. Jednak po iluś imprezach oceniam, że jakość tych kontaktów jest tak niska, że nic nie wnosi. Zaraz ktoś w komentarzach napisze, „co ty gadasz? na imprezie Y byłeś?”. Nie nie byłem. Już mi się nie chce TESTOWAĆ. Swoją próbkę zweryfikowałem. A że perełki są, pewnie są.
Moja rada? Odpuść sobie takie wyjazdy. Co najwyżej raz na pół roku.
Może partnerstwo? Tu też jest różnie.
Bardziej cenną formą networkingu są propozycje partnerstwa. Masz startup w sieci i ktoś pisze do Ciebie „połączmy i zróbmy cross-selling”. Jednak w moim przypadku 90% takich ludzi, którzy do mnie pisali, to osoby, których sprzedaż leży i szukają na gwałt skutecznego kanału sprzedaży (pierwszego). Jednak praca z kimś kto sam nic nie stworzył (traction) nie napawa mnie optymizmem do współpracy.
Czasem też jest tak, że partner radzi sobie dobrze, ale ma przerośnięte ego. Na czym to polega? Na bezpłatnym outsourcingu pewnych działań marketingowych. Tak, dobrze przeczytałeś. Partner roztacza przed Tobą wizję owocnej współpracy i wspólnych zysków, a następnie pisze czego potrzebuje od Ciebie. Okazuje się, że jest to pewien zestaw zadań, które dobrze abyś najpierw zrobił, bo aby połączyć Wasze serwisy (cokolwiek to znaczy), to on a coś tam musi sprawdzić.
Dodatkowo po jakimś czasie widzę, że ten partner chce dalej utrzymywać niezmodyfikowany (pod partnerstwo) swój główny produkt, a ja stanę się jego kolejną platformą reklamową.
Moja rada? Zadaj odpowiednie pytania już na początku. Co, jak, kiedy? Jeśli zaczyna bredzić, pożegnaj go grzecznie.
Kim Ci ludzie są?
Dlaczego networking u nas nie działa, przynajmniej według mojego doświadczenia?
- Nieszczerość – chcesz coś mi to sprzedać? To mi to powiedz. Chcesz reklamy w moich serwisach, to mi to powiedz.
- Lenistwo – zrobiłeś landing, ale nic poza tym? Do widzenia. Chcesz porady? Zapraszam do mnie lub tutaj. Drogo? No tak, ale nas też kosztowało zdobycie wiedzy. Najgorsze, że nawet nie próbujesz się uczyć ani nie widać wysiłku włożonego w Twój e-biznes.
- Nieświadomość – zapraszasz mnie spotkania ale się na nich nie pojawiasz? Piszesz maile a potem znikasz na 2 miesiące? Piszesz, że chcesz tego, ale potem planujesz wspólne działania, które nijak do tego nawiązują. Pytam abyś w 3 zdaniach powiedział czego ode mnie chcesz. Nie potrafisz. To po co ta rozmowa? Dorośnij i się określ.
- Bezczelność – mam zrobić za Ciebie wszystko? Nie, dziękuję.
Święty nie jestem. Sam długo się uczyłem aby niepotrzebnie komuś nie zawracać du… Polecam to także Wam 🙂
Ale przecież w Dolinie Krzemowej PR i networking jest bardzo ważny…
Tak, jest. Ale nie porównuj USA i Polski. To inna kultura (jakość potencjalnych partnerów), uwarunkowania, a do tego inny popyt np. na narzędzia SaaS. Widziałem na Facebooku wiele wpisów od e-przedsiębiorców z narzekaniami, że polscy biznesmeni są do niczego. Nie mają się czasu aby się spotkać (szukanie partnerstwa). Nie jest to fajne, ale tak jest i trzeba działać w ramach tych ograniczeń.
Tak czy siak nie wykluczam udziału w imprezach, których głównym celem jest sprzedażowa prezentacja pewnego typu produktów. Sam chętnie potraktuję takie spotkanie jako kolejny kanał sprzedaży i zaprezentuję tam swoje dzieło. O ile organizator zapewni mnie o udziale pewnej ilości potencjalnych klientów, a nie tylko konkurentów. Grunt aby nie mydlił mi oczu, że nie o sprzedaż chodzi.
Ja nie deprecjonuję zupełnie networkingu, bardziej życzyłbym sobie od organizatorów dołożenia większej ilości starań co jakości takich imprez. Głównie odnosząc się do wartości dodanej dla uczestników. Imprezy w USA a w Polsce mają zupełnie inny poziom.
Czy jestem odludkiem?
Nie. Jestem osobą, która chce widzieć sens pewnych działań. Poza tym dokonuję wyborów. Chcę plotkować ze startupowcami, czy ze starymi przyjaciółmi? Wybieram to drugie. Inna sprawa, że mam kilku dobrych znajomych także pracujących w e-biznesie. Ale droga do tych znajomości była kręta.
Dla mnie po prostu brakuje dobrych imprez gdzie ludzie skutecznie wymieniają się wiedzą. Dokonują czegoś w trakcie samej imprezy. Startup Weekend był fajny, ale dawno temu i raz. Teraz networking ma dla mnie na celu uzyskanie nowej wiedzy i wartościowych partnerstw, a nie wspólne zobaczenie na ścianie prezentacji, którą mam w internecie pod ręką.
Aby jeszcze lepiej uzasadnić moje podejście przedstawię 2 aspekty/spostrzeżenia:
- Czy praca jest najważniejsza? – dla mnie nie. Lubię startupy i e-biznes, ale to dla mnie głównie sposób na zarabianie, aby po pracy ŻYĆ tak jak lubię. Jeśli praca jest dla Ciebie najważniejsza, to chyba cały wpis Ciebie nie dotyczy.
- Najlepsi milczą – znam iluś dużych e-przedsiębiorców. Konferencje, spotkania, eventy? Człowieku, ja mam firmę. Nie mam czasu na lans & bounce.
Networking? Przynajmniej przesiewaj. Nie mam się, że ilość zaliczonych imprez w czymś Ci pomoże. Skup się na produkcie, solidnym marketingu i na rozmowach z potencjalnymi klientami (rzadko odwiedzają imprezy). Potencjalnych partnerów też przesiewaj. Oczekuj konkretu. Jeśli go brak, zajmij się z powrotem pracą.